ISTRIA 2022

Ciclopedonale Giordano Cottur - PARENZANA - Strika Ferata Kanfanar Rovinj

7-dniowa wycieczka rowerowa na półwyspie Istria.
Poniżej mapa, krótki 3-minutowy film oraz streszczenie wycieczki;
Trasa pokazana jest na poniższej mapie oraz na ridewithgps.com
313 km - mapa: Istria 2022

dzień 1: Przyjazd autem z Poznania, z przystankiem w Ljubljanie, do miejscowości Slope w Słowenii. Nocleg (dzień 1 i 8) wybrałem ze względu na bliskość stacji kolejowej Kozina, do której wrócimy pociągiem po 7 dniach wycieczki oraz ze względu na możliwość bezpiecznego parkowania samochodu przez te 7 dni. W aucie zostawiamy rzeczy na przebranie, które potrzebne będą na powrót do domu a sakwy mamy już zapakowane, gotowe do założenia na rower. Fajna miejscówka na posiedzenie wieczorem przy kawie i napoju chmielowym z widokiem na okoliczne wzgórza i wieś.

dzień 2: Rano, tuż po smacznym śniadaniu serwowanym w pensjonacie i po sprawdzeniu rowerów pod kątem technicznym, ruszamy w trasę. Auto zostaje na parkingu na czas wycieczki, wrócimy tu jeszcze na jeden nocleg. Jako, że miejsce startu znajduje się na wysokości 630m n.p.m. to czeka nas przyjemny zjazd. Przez Rodik i Kozinę docieramy do szlaku rowerowego (km). Po 1,5km, miejscami dosyć nieprzyjemnej drogi dojeżdżamy do "właściwego" początku wycieczki. I tu zaskoczenie... na drodze namalowany znak zakaz jazdy rowerem, na słupku obok informacja o objeździe (czyli cofnięcie się do Koziny). Jednak widzimy jadących z przeciwka rowerzystów i po konsultacji z nimi, dowiadujemy się, że droga jest przejezdna, więc jedziemy wcześniej zaplanowaną trasą mimo zakazu. Przyjemny zjazd drogą asfaltową w kierunku granicy z Włochami, zamienia się w drogę szutrowo-kamienistą. Ważne, by uchwycić moment zjazdu z asfaltu gdyż oznaczenia dawnej trasy kolejowej Kozina-Triest nie są w terenie zintegrowane między Słowenią a Włochami. Polegając na niezawodnych mapach z serwisu mapy.cz przekraczamy granicę z Włochami i rozpoczynamy jazdę szlakiem Ciclopedonale Giordano Cottur. Jest to jeden z ładniejszych szlaków rowerowych jakim jechałem. Na km możliwość napełnienia bidonów wodą pitną z przydrożnego źródła. Piękne widoki na dolinę Rosandra, co chwilę zatrzymujemy się na foto; cały szlak jest godny polecenia - można dojechać nim do centrum Triestu - my jednak na 22,8km skręcamy w lewo i po znakach kierujących na szlak "Parenzana" jedziemy, przy w miarę spokojnym ruchu samochodowym, szerokimi ulicami do miejscowości Muggia, gdzie rozpoczyna się kolejny nasz cel wycieczki, czyli wspomniana wcześniej Parenzana. Cały szlak poprowadzony wzdłuż dawnej linii kolejowej, jest dobrze oznakowany z dużymi tablicami zawierającymi mapę szlaku z dawnymi stacjami kolejowymi. Szlak o długości ponad 120km prowadzi aż do miejscowośći Porec w Chorwacji. Temperatura powietrza ok 35C, więc korzystamy z każdej możliwości nawodnienia się. Pierwsza przerwa w Škofije na napoje z lodówki i espresso. Piękną asfaltową rowerówką przejeżdżamy m.in obok pól z winoroślą Kopervino i dojeżdżamy do centrum miejscowości Koper na godzinną przerwę (obiad i krótki odpoczynek z widokiem na duży port). Wjazd i wyjazd z miasta poprowadzony jest gęstą siecią dwupasmowych dróg rowerowych. Jedziemy wzdłuż wybrzeża tuż przy morzu, mijając kąpieliska, pensjonaty i hotele nadmorskie. Przez ponad 5km jedziemy 2-pasmową drogą rowerową obok szerokiej drogi pieszej. Dojeżdżamy do miejscowości Isola na wcześniej zerezerwowany nocleg. Po bezpiecznym ulokowaniu rowerów w ogrodzie, kąpieli i przebraniu się w stroje cywilne udajemy się "na miasto" gdzie miło spędzamy czas aż do zachodu słońca.

dzień 3: Rano po kilku kilometrach jazdy docieramy ponownie do Parenzany. Przyjemną rowerówką dojeżdżamy do oświetlonego, rowerowego tunelu Valata (550m). Po wyjeździe, można kontynuować jazdę Parenzaną lub kierować się na Portoroż i Piran. Wybieramy wersję drugą, więc po krótkim zjeździe jesteśmy już w słoweńskim Las Vegas (Portoroż). Wybrzeżem (w większości drogą rowerową) docieramy do centrum Piran i w strefie tylko dla pieszych robimy przerwę na słodkie drugie śniadanie. Prowadzimy rowery wąskimi uliczkami i od placu Tartinijev Trg rozpoczynamy powrót w kierunku Portoroż. Tutaj znajdujemy fajne miejsce na kąpiel z możliowścią pobytu w cieniu drzew. W centrum Portoroż robimy jeszcze przerwę na kawę i zimne piwo bezalkoholowe, po czym dojeżdżamy ponownie do Parenzany. Trasa prowadzi wzdłuż wybrzeża. Przejeżdżamy obok Parku Sečoveljske soline. Dobrze oznakowaną drogą kierujemy się do przejścia granicznego z Chorwacją i po kontroli paszportowej skręcamy w prawo na chorwacki odcinek Parenzany. Kończą się słoweńskie asfalty i zaczynają chorwackie szutry. Szlak, po krótkim odcinku płaskim zaczyna wznosić się z niewielkim nachyleniem. Po kilku kilometrach osiągamy punkt widokowy na wspomniane wczesniej soliny. Na odcinku 85,5 - 90km: przyjemna droga szutrowa zmienia się w nieprzyjemną wyboistą drogę tuż przy drodze asfaltowej. Ten słaby odcinek Parenzany kończy się przy węźle autostradowym. Zjazd ze szlaku na drogę samochodową by pokonać w/w węzeł jest niebezpieczny (brak możliwości bezpiecznego włączenia się do ruchu samochodowego - jest nawet ciągła linia). Po pokonaniu tego odcinka skręcamy w prawo i od razu odbijamy w lewo do lasu kontynuujac jazdę Parenzaną. Po kilku kilometrach widzimy tablicę informacyjną 'restauracja przyjazna rowerzystom', więc korzystamy gdyż jest akurat idealny czas przerwy na obiad. Na wyjazd dostajemy wodę z lodówki do bidonów - przyda się na pierwsze pół godziny coś chłodnego. Parenzana na tym odcinku nadal nie zachwyca. Dojeżdżamy w pobliże Buje ale nie wjeżdżamy do miasta, zadawalając się widokiem z zewnątrz. A że warto tam wjechać można poczytać na stronach cromania.pl; Po zjeździe z asfaltu na 96,7km (wg załączonej mapy) powraca przyjemny odcinek Parenzany; jedziemy delikatnie pod górę w dzikim, leśnym terenie, widoki są coraz ładniejsze, zaczynają się łagodne wzgórza. Dojeżdżamy do dziesiejszego celu wycieczki na wcześniej zarezerwowany nocleg w Groznjan. Sympatyczny gospodarz wita nas zimnym piwem; rowery chowamy na noc w bezpieczne miejsce zamykane na klucz i po odświeżeniu się idziemy "na miasto". Groznjan w dzień wypełnione turystami teraz jest spokojne i przyjemne do zwiedzania. Zachód słońca pięknie oświetla stare budynki miasta. Włóczymy się uliczkami starego miasta i po kolacji w jednej z restauracji wracamy do pensjonatu, by jeszcze w przyjemnym ogrodzie poczytać książki.

dzień 4: Od Groznjan rozpoczyna się najładnijszy odcinek chorwackiej Parenzany. Droga jest kręta, zalesiona, pojawiają się pierwsze wiadukty, kolejne oświetlone tunele (światło załącza się przez czujnik ruchu), piękne widoki na pobliskie doliny. Z Groznjan jest kilkunastokilometrowy zjazd w pięknym terenie. Przerwę na obiad warto zrobić w Livade; krótka jazda doliną i zaczyna się kilkuprocentowy podjazd, którym okrążamy Motovun; praktycznie to Motovun widać z każdej strony (patrz mapa) i z każdej strony prezentuje się okazale. Nie decydujemy się na podjeżdżanie do miasta, a że warto wjechać można przeczytać na stronach cromania.pl; Droga na pewien czas zmienia się w asfaltową, by później szutrami przez mostki i wiadukty poprowadzić nas do Vizinada, gdzie można zatrzymać się na kawę i uzupełnić zapasy wody i przekąsek w pobliskim sklepie. Od tego miejsca Parenzana zmienia swój charakter na drogę polno leśną o charakterystycznym dla tego regionu kolorze ciemnoczerwonym (Crvena Istra), w około widać żyzne czerwonoziemy. Droga prowadzi w kierunku morza, więc cały czas zjeżdżamy z delikatnym 1-2% nachyleniem. W Fanni robimy przerwę na kawę i mkniemy w kierunku Poreć. Na 157,7 kilometrze jest objazd przez Gulici i tu uwaga: mapy.cz błędnie pokazują trasę, która w praktyce nie przecina drogi D75 (są barierki) i trzeba kierować się za znakami terenowymi Parenzana, do Gulici, gdzie niestety przy rondzie oznakowanie się urywa. Moja propozycja objazdu tego miejsca jest na załączonej mapie. Opuszczając Gulici, wbijamy ponownie się na Parenzanę i dojeżdżamy rowerówką w Poreć do wcześniej zarezerwowanego miejsca noclegowego. Mamy jeszcze dużo czasu na spędzenie późnego popołudnia i wieczoru na starówce tego miasta. Poreć tętni życiem a wieczorem jest wiele otwartych punktów gastronomicznych z muzyką na żywo. Tym samym kończymy przygodę z Parenzaną.

dzień 5: Czas na przerwę od roweru, więc tego dnia korzystamy z uroków pobliskich plaż; pokonujemy wybrzeżem tylko 23km, by dojechać do Vrsar. Po drodze jescze przerwa na obiad w Funtana i meldujemy się we wcześniej zarezerwowanym apartamencie. Jeszcze jedna wizyta na pobliskiej plaży i po takim odpoczynku jesteśmy gotowi na jutrzejszą, dalszą jazdę rowerem przez półwysep Istria. Wieczorem udajemy się pieszo na wzgórze do centrum Vrsar na zachód słońca.

dzień 6: Rano ruszamy drogą rowerową Vrsar-Lim, która jest jednocześnie międzynarodową trasą EuroVelo8; po drodze jest kilka punktów widokowych na Limski Kanał. Trasa jest zalesiona, co jest dosyć ważne podczas upałów. Dojeżdżamy do Klostar (możliwość zatrzymania się na kawę) i drogą asfaltową (samochodową D75) zjeżdżamy do Kanału Limskiego, gdzie przy napojach chłodzących, w przyjemnym miejscu, robimy przerwę przed czekającym nas podjazdem do Kanfanar. Warto się tu zatrzymać na odpoczynek (jest to tylko ok 600m odbicia od trasy). Rozpoczynamy jazdę szutrową drogą: Dvigrad - Lim stara cesta. Droga ma niepowtarzalny charakter; po drodze nie ma żadnych zabudowań, piękna dzika okolica z zalesionymi wzgórzami; trasa ma stosunkowo niewielkie nachylenie, więc jedzie się całkiem przyjemnie; teren jest częściowo nasłoneczniony z miejscami zacienionymi co ma znaczenie przy upale, w którym jedziemy. Z szutru wyjeżdżamy na drogę samochodową i po chwili robimy przerwę w punkcie gastronomicznym koło zamku Dvigrad. Kontynuujemy podjazd do Kanfanar by tam rozpocząć przygodę z jazdą szlakiem Strika Ferata Kanfanar-Rovinj. To już kolejny szlak na tej wycieczce wytyczony po dawnej linii kolejowej, więc czeka nas ok 20km zjazdu o małym nachyleniu. Faktycznie jedzie się przyjemnie, szlak mało uczęszczany po niedawnym remoncie. W miejscowości Okreti można jechać wg śladu mapy.cz, natomiast my pojechaliśmy prosto tak jak prowdzi droga i tu trzeba uważać na "dzikie" skrzyżowanie z drogą D303 (trzeba dosyć szybko i sprawnie przeprowadzić rowery, gdyż droga jest z zakrętem ze słabą widocznością a przejście jest nieoznakowane). Cel dzisiejszej wycieczki - Rovinj - osiągamy ok godziny 16-tej a to oznacza, że mamy jeszcze sporo czasu na pieszą wycieczkę po tym pięknym mieście.

dzien 7: Z Rovinj jedziemy szlakiem pieszo-rowerowym wzdłuż wybrzeża. Zatrzymujemy się na plaży jednego z wielu campingów, które mijamy po drodze. Kolejny przystanek na trasie to Barbariga: pływanie w morzu oraz przerwa kawowa. W Peroj, kilka kilometrów jedziemy tuż przy samym morzu. Przejeżdżamy przez Fazana, skąd można wybrać się na wycieczkę statkiem do Parku Narodowego Brijuni - niestety nie wolno zabierać swioch rowerów, więc kontynujemy jazdę w kierunku Puli. Przejeżdżamy obok amfiteatru i w centrum miasta robimy przerwę na obiad. Stąd, przez Medulin, dojeżdżamy już o zmroku do Liznjan, do wcześniej zerezerwowanego noclegu.

dzień 8: Kolejny piękny słoneczny dzień i jazda wzdłuż wybrzeża szlakiem Liznjan 333. Szutrowa droga wije się tuż przy morzu. Po drodze jest wiele miejsc do zatrzymania się; ludzi stosunkowo mało a zejście do wody raczej skalisto-kamieniste. Na kąpiel zatrzymujemy się w małej zatoce Uvala Kale gdzie znajdujemy zacienione miejsce na odpoczynek. Dalej droga wiedzie na północ i po kilku kilometrach odbijamy od morza. Droga staje się coraz bardziej wąska z coraz większym nachyleniem a podłoże coraz bardziej kamieniste, więc przez kilkaset metrów prowadzimy rowery. Jest to oficjalny szlak rowerowy a przypomina bardziej wyschnięty potok. Na szczęscie szlak zaczyna być przejezdny - dojeżdżamy do drogi asfaltowej, by po kilku kilometrach ponownie wjechać do lasu. Zgodnie z mapą dojeżdżamy do Puli na obiad a później do stacji kolejowej, gdzie wsiadamy do jedynego w ciągu dnia, bezpośredniego pociągu do słoweńskiej Koziny. Po ponad 2-godzinnej jeździe pociągiem, ok 20.45 w promeniach zachodzącego słońca, ruszamy rowerami z Koziny w kierunku Slope na ostatni nocleg, gdzie czeka na nas pozostawione auto. Na miejsce docieramy, przy oświetleniu lampek rowerowych ok 21.30. Do auta, które bezpiecznie przetrwało 7 dni, pakuję rowery. Jeszcze kolacja i piwo z widokiem na gwieździste niebo a jutro rano po śniadaniu czeka nas ok 1000 km jazdy autem do Polski.